piątek, 14 czerwca 2013

Jak zaczęła się kariera Martiny?

Hej,hej. Czy wiecie jak Martina Stoessel trafiła na casting, i jak rozwijała się wcześniej? Nie? No to zobaczcie!


Dziewczyna już od dziecka myślała o tym, by zostać aktorką. Pomagali jej w tym rodzice, którzy zapisali ją na zajęcia z tańca. Potem Martina trafiła do kółka muzycznego, gdzie uczyła się śpiewać. Strasznie jej się tam spodobało. "Potrafiłam wrócić do domu, przebrać się w ciuchy mamy, umalować i śpiewać przez cały wieczór przed lustrem. Nigdy mi się to nie nudziło", wspomina gwiazda.

Przed rozpoczęciem kariery aktorskiej Martina przez kilka lat chodziła do teatru muzycznego, gdzie uczyła się grać. W końcu ktoś ją dostrzegł, docenił i zaproponował nagranie piosenki na płytę "Księżniczki Disneya". Utwór zatytułowany "Tu resplandor" nie stał się może przebojem, ale był udany. Przypadł do gustu zwłaszcza pracownikom argentyńskiego oddziału Disney Channel, którzy zobaczyli w Martinie przyszłą gwiazdę. Póki co jednak nie mieli dla niej żadnej propozycji.

Dopiero po pewnym czasie powstał pomysł, by w Argentynie nakręcić serial opowiadający o przygodach młodej, bardzo utalentowanej dziewczyny - Violetty. Znalezienie odpowiedniej aktorki do tej roli było sporym wyznaniem. To musiała być osoba młoda, ale niezwykle zdolna. Tańcząca, śpiewająca, grająca, urocza i fotogeniczna, a do tego na tyle inteligentna, by poradzić sobie z trudną rolą i wielogodzinną pracą na planie.

Martina Stoessel wiedziała, że to rola dla niej. Bardzo chciała pojechać na casting. Jej tata postawił jednak warunek: dziewczyna będzie mogła ubiegać się o rolę, o ile obieca mu, że poprawi swoje stopnie. Efekt znają chyba wszyscy. Martina bez trudu pokonała wszystkich kandydatów i zagrała główną rolę w serialu. Zaczęła też zbierać znacznie lepsze oceny niż kiedyś. Dopiero niedawno zrezygnowała ze szkoły. Spora ilość obowiązków sprawiła, że nie miała czasu chodzić na zajęcia.

"Moje życie całkowicie się zmieniło. Do niedawna byłam zwyczajną nastolatką. Teraz nie mogę wyjść spokojnie na ulicę, bo wszędzie mam fanów. Ludzie rozpoznają mnie, podbiegają, zagadują, chcą zrobić sobie ze mną zdjęcia. Niektórzy nawet zapraszają mnie do siebie do domu. To trochę dziwne, bo przecież zupełnie się nie znamy", mówi Martina.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz